2019-09-16
Wywiad Legalnej Kultury - Krzysztof Zanussi.
Czy czas musi biec tylko w jedną stronę? A może gdzieś indziej
biegnie inaczej?
„Z faktu, że coś jest wiadome, nie powinniśmy wywodzić twierdzenia, że
wolność nie istnieje. Dzisiaj nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie czy
czas musi biec tylko w jedną stronę. A może gdzieś indziej biegnie
inaczej? A może gdzieś indziej istnieje świat równoległy, jest jakaś
druga rzeczywistość? To wszystko jest możliwe, nie możemy tego
wykluczyć, wobec czego naiwne są przekonania, że nasze decyzje nic nie
znaczą. Mamy swoje pole wolności, w którym wybieramy to, co wydaje nam
się najlepsze, ale nie wiemy jak to się składa na późniejszy bieg
zdarzeń” - z Krzysztofem Zanussim, reżyserem, producentem, scenarzystą,
Dyrektorem Studia Filmowego TOR, laureatem Platynowych Lwów na
tegorocznym 44. FPFF w Gdyni rozmawia Jolanta Tokarczyk.
W książce „Strategie życia, czyli jak zjeść ciastko i je mieć” stawia
Pan pytanie czy każde ludzkie życie ma szansę być udane? Jak postrzega
Pan to zagadnienie z perspektywy własnych doświadczeń oraz postaci
filmowych, które jako reżyser i scenarzysta obdarza Pan życiem na
ekranie?
To pytanie natury światopoglądowej i żadna empiria nie jest w stanie
dostarczyć argumentów na potwierdzenie lub zaprzeczenie odpowiedzi.
Widziałem wiele żywotów udanych albo takich, o których sądzę, że były
udane, ale też wiele nieszczęśliwych. Możemy przyjąć założenie
światopoglądowe, że każdemu z nas dano w życiu szansę. Wierzę w to, a
zagadnienie, o którym rozmawiamy pozostaje właśnie w sferze wiary a nie
wiedzy. Wiedzy nie mogę potwierdzić, a odnośnie wiary – przyznaję, że
trzyma mnie przy nadziei myśl, że każdy dostaje szansę, by jego życie
było udane.
Większość z nas jednak nie bardzo radzi sobie z tą szansą. Jesteśmy w
tym życiu niedoskonali, a nawet najbardziej udane żywoty są pełne
pęknięć i zawirowań.
O artystach mówi się często, że mają do czegoś talent, tylko muszą
odkryć, w jakiej dziedzinie. Podobnie w zwyczajnym życiu, każdy z nas ma
jakiś talent, tylko musi go rozpoznać.
Czasami jednak życie stawia nas w obliczu tragicznych sytuacji albo
przed tragicznymi wyborami, w których żadne rozwiązanie nie jest dobre.
Doświadczyło tego zwłaszcza moje pokolenie.
Postawione na wstępie pytanie prowadzi do drugiego, które jest wręcz
rozdzierające: czy jest na tym świecie coś, za co warto umierać? Czy coś
przedstawia większą wartość niż nasze jednostkowe życie? Czy mamy takie
ideały albo czy możemy je mieć?
Cywilizacja, której członkowie nie zadawaliby sobie takiego pytania, nie
ma szans na przetrwanie. Empiria pokazuje nam, że w obliczu racji
wyższej ludzie umierali za wolność, za godność, za to by zachować prawo
do życia według własnych ideałów. Takie cywilizacje niosły za sobą
wielką siłę.
Jeśli nie będziemy żyli tymi wartościami, istnieje ryzyko, że ktoś nas
zagarnie. Świat przecież nie znosi próżni. Dzisiejsi ludzie nie chcą
słyszeć o wartościach i ideałach, żyjemy w swoistym kisielu, w którym
wszystko wygląda gładko i bezpiecznie, a przecież świat nie jest
bezpieczny. Cała przyroda ożywiona jest polem walki o życie, o
przetrwanie. Wszystkie gatunki walczą ze sobą i nie mamy podstaw sądzić,
że w przyrodzie jesteśmy inni.
Niemal w każdym filmie dotyka Pan tematu śmierci. Najpełniej bodaj w
„Eterze”, który wprowadza widza w świat dwu prawd – objawionej i
ukrytej, ale też w „Iluminacji”, w filmach: „Constans” i „Życie jako
śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową” i innych. Dlaczego
zagadnienia ostateczne są tak ważne?
Temat śmierci przewijał się w mojej twórczości już od pierwszego filmu
„Śmierć prowincjała” i jest konsekwencją pewnego rodzaju naznaczenia,
które wynika z mojej biografii. Przeżyłem wojnę, bombardowania, czas,
kiedy nagle znikali ludzie. Byłem tego wszystkiego świadom i nie mogę o
tym zapominać. To nadal we mnie tkwi; od dramatycznej przeszłości nie
sposób uciec.
W swoich filmach jednak nieczęsto odnosił się Pan wprost do wojennych
doświadczeń. Produkcja, która miała bezpośrednio nawiązywać do tej
tematyki ostatecznie nie powstała…
W większości filmów chciałem odejść od swojej bezpośredniej pamięci, ale
w przypadku projektu dla telewizji BBC miałem o tym opowiedzieć
bezpośrednio. Film ostatecznie nie został zrealizowany, ale scenariusz
wydrukowano w jednej z moich książek. Robiłem natomiast inne filmy,
które sięgały czasów okupacji, a są swego rodzaju projekcją pamięci
rodzinnej, choćby „Drogi pośród nocy” [niemiecki film wojenny z 1979 r.
w reżyserii Krzysztofa Zanussiego – przyp. red.]. Moje pokolenie nie
ucieknie od traumy wojennej. To, czego „nauczyła nas” wojna ma wartość
nieprzemijającą, uniwersalną. To bolesne przeżycia, które niestety,
często powtarzają się w różnych regionach świata. I trzeba wiedzieć, że
bardzo przewartościowują wszystko, kiedy nagle zawala się ten
uporządkowany, zorganizowany świat wokół nas.
Takie uniwersalne doświadczenie przydarzało się ludziom nie tylko w
obliczu wielkich wojen czy rewolucji, ale też w czasach epidemii i
innych nieszczęść. Musimy być na nie przygotowani, co oczywiście nie
oznacza, że ich poszukujemy. Chcemy od tego uciec, ale musimy wiedzieć,
że mogą one dotknąć każdego i w każdym czasie.
Bohaterowie sportretowani w „Eterze” pragnęli uciec od fizycznego
bólu, szukając środków uśmierzających i nie bacząc na cenę, jaką
przyszło im płacić za swoje wybory. Dziś też próbujemy uciec od
niewygodnych faktów, złych doświadczeń, uśmierzyć nasz ból, chociaż
wykorzystujemy do tego celu inne środki…
Żyjemy w czasach, kiedy przyjemność stała się wartością nadrzędną, wręcz
absolutną i mało kto to podważa. Kolejnym pokoleniom nie mówi się, że w
życiu nie chodzi tylko o przyjemności. Pojawia się na przykład pytanie
jak wytłumaczyć młodzieży, dlaczego nie należy brać narkotyków? Narkoman
nie myśli o tym, że narkotyk skraca życie, bo przecież gwarantuje
przyjemność. Po co więc życie ma być długie, jeśli można trwać w euforii
kilka lub kilkanaście lat? Podobnie jak dziurą w myśleniu jest fakt, że
nasza kultura powszechna próbuje wykreślić ze swojego kanonu ideały, na
przykład takie jak poświęcenie. A przecież bez poświęcenia nie można
wiele osiągnąć.
Jedynie w środowisku naukowców, sportowców i harcerzy nie kwestionuje
się takich wartości. Tylko w tych środowiskach podkreśla się, że warto
pokonywać swoje słabości, że trzeba pracować nad sobą i swoim
charakterem.
Faszyzm zawłaszczył na pewien czas cnotę dzielności, odpowiedzialności i
rygoru, więc ludziom o usposobieniu wolnościowym źle się one kojarzą.
Tymczasem należy zdać sobie sprawę z tego, że nie ma wolności bez
poświęcenia, bez odpowiedzialności, bez rygoru i pracy.
Nie ma na przykład ekologii bez gotowości do poświęceń. Nawet największe
regulacje prawne niewiele pomogą, jeśli człowiek sam nie pogodzi się z
tym, że może stać się uboższy, ale będzie żył w lepszym świecie – mniej
zatrutym, czystszym środowisku, jeśli zgodzi się nie korzystać z pewnych
dobrodziejstw, jakie oferuje cywilizacja.
Filozofia ekonomicznego wzrostu nawołuje to tego, by coraz więcej
posiadać, a w naszych czasach wydaje się to już fizycznie niemożliwe.
Jako cywilizacja wysoko rozwinięta dochodzimy do niebezpiecznej granicy.
Nieustanne dążenie do posiadania dóbr materialnych może nas stłamsić,
zadusić. Pamiętajmy, że ludzkość przez wieki żyła nie doświadczając
ekonomicznego wzrostu. Egipt trwał przez kilka tysięcy lat i nie bogacił
się w sposób zauważalny, a wnuk żył podobnie jak dziadek.
Bogacenie się jest pewną nowością w historii i wcale nie musi trwać
wiecznie. Tyle że jako przedstawiciele przyrody ożywionej zostaliśmy
skazani na nieustanną rywalizację. Jest ona wpisana w nasz instynkt,
jednak nie możemy już stawiać na wzrost wartości materialnych. Pozostają
nam inne – wartości duchowe, które są niewymierne i w których
szczególnie trudno o współzawodnictwo. Rywalizując na polu wartości
duchowych mamy jednak perspektywę udanego życia. Nie tracimy poczucia
sensu i stajemy się użyteczni dla świata, a kiedy nasz brak fizyczny
stanie się faktem, pozostanie po nas dobre wspomnienie.
Pełny
wywiad >>